poniedziałek, 21 marca 2016

Zestaw #5 - Różne oblicza wełny.


Wełna najczęściej w przypadku ubrań kojarzy się nam z ciepłymi zimowymi swetrami. Ci, którzy chodzą czasami w garniturach mogą kojarzyć jeszcze wełny czesankowe, z których szyje się właśnie te części męskiej garderoby. Możliwe, że słyszeliście również o wełnach wysokoskrętnych, które również możemy kojarzyć z garniturami. Ale wełna jest wykorzystywana o wiele powszechniej niż nam się wydaje, a zwłaszcza wśród męskich ubrań. W dzisiejszym zestawie pokażę Wam kilka elementów ubioru, które spaja właśnie materiał, z którego zostały zrobione, czyli wełna. Zapraszam do lektury.


Wełna jako surowiec tkacki jest pozyskiwana z runa owczego i tutaj nie odkrywam przed Wami nic zaskakującego. Ciekawostką może być jednak fakt, że wełny różnią się od siebie w zależności od tego z owiec jakiej rasy zostało zebrane runo, a wpływ na jakość mają nawet takie czynniki jak długość i szerokość geograficzna, rodzaj paszy którą karmiono zwierzęta, czy wiek owcy w jakim dokonano strzyżenia. Producenci najlepszych tkanin posiadają własne hodowle, po to, by móc dopilnować dosłownie każdego etapu powstawania przyszłej przędzy. Renomowani hodowcy są zaś oblegani przez przedstawicieli przędzalni, bowiem ilość surowca najwyższej jakości jest ograniczona i niełatwo go zdobyć. Trwają spory skąd pochodzą najlepsze wełny, ale od lat światowym liderem i zagłębiem ich produkcji są Nowa Zelandia oraz Australia. To tam zaopatrują się takie marki jak chociażby słynna Loro Piana, firma przez wielu uznawana za producenta najlepszych tkanin na świecie.


W czym zatem tkwi magia tego materiału? Naturalna wełna charakteryzuje się świetną sprężystością, odpornością w procesie produkcyjnym, ma doskonałe właściwości higroskopijne (wchłania wilgoć) oraz nie utrzymuje brzydkich zapachów. Dodatkowo jest wytrzymała i pozwala na utkanie długich i mocnych nici. Z tą ostatnią cechą wiąże się również mityczna skrętność, którą często chwalą się producenci tkanin. Oznaczenie skrętności, najczęściej w postaci trzycyfrowej np. 120's, to uproszczona informacja dla kupującego, z jak długich i cienkich nici została utkana tkanina. Im nić cieńsza i dłuższa, tym skrętność większa, a tkanina (przynajmniej w teorii) bardziej sprężysta, odporna na zagniecenia i szlachetniejsza. W praktyce istniej pewien przedział, w którym zwiększanie skrętności jest sensowne i górną granicę postawiłbym przy 140-150's (choć to będą już dość cienkie materiały). Wełny o wyższej skrętności, czyli 160's i więcej, będą już bardzo cienkie i delikatne. Fakt, dzięki swej sprężystości będą się dobrze układać i powinny mniej się gnieść. Jednakże przekłada się to mocno na ich trwałość. Tak cienkie tkaniny zupełnie się nie sprawdzą w codziennym użytkowaniu, bowiem zbyt szybko się zniszczą. Dla garnituru noszonego częściej niż raz w tygodniu, najodpowiedniejsza będzie skrętność od 110 do 130's. Te o wysokiej skrętności warto ubierać na specjalne okazje, takie jak ślub, uroczysty bal, czy gala.


Skoro już wiecie, że wełna świetnie nadaje się do produkcji ubrań, a w szczególności garniturów, to pora przejść do meritum wpisu, czyli do odkrywania gdzie jeszcze, prócz garniturów i swetrów, możemy odnaleźć ten materiał. Jak się za chwilę okaże, lista wcale nie jest krótka. Zaczynając od wspomnianych garniturów i swetrów, poprzez oczywiście marynarki, spodnie, kamizelki, poszetki, krawaty, płaszcze, aż po czapki, szaliki i skarpety. By zapobiec ewentualnemu "gryzieniu", na które często narzekamy w przypadku wełnianych ubrań, stosuje się domieszki innych materiałów. Ważne, by wybierać połączenia gdzie składniki pozostają naturalne, wtedy mamy pewność, że nie stracą swych właściwości. Unikamy zatem wełny i poliestru, ale już wełna z lnem, czy jedwabiem, może się okazać ciekawą alternatywą dla wszechobecnej bawełny.


Żeby nie pozostać gołosłownym, pora na kilka przykładów z prezentowanego w międzyczasie zestawu. Zacznijmy od dwóch głównych aktorów, czyli marynarki i spodni. W pierwszym wypadku to gładka wełna czesankowa 120's od Vitale Barberis Canonico, czyli jednego ze znanych włoskich producentów (warto zwracać uwagę na producenta materiału, więc czytajcie uważnie metki). Spodnie to wełniana flanela z Bruuns Bazaar, w piękną pepitę. Niestety w materiale jest spora domieszka poliestru, przez co nie jest on najprzyjemniejszy w dotyku. Zamykając akapit okryciem wierzchnim - jednorzędowy reglan od Burrbery, akurat z bawełny ;) Spodnie oraz płaszcz to łupy z secondhandów.


O ile jestem sobie w stanie wyobrazić wiele elementów garderoby zrobionych z wełny, to w przypadku koszul zostanę jednak przy sprawdzonej i wysłużonej bawełnie. Zatem koszula to biały twill z oferty James Button. Dość gruby materiał świetnie wpasował się w wełniane otoczenie, czyli kamizelkę i krawat. Odd vest niestety z mieszanki wełny z poliestrem, choć na szczęście w znośnych proporcjach, zaś krawat to 100% wełna. Wzorem nawiązuje do miejsca produkcji, czyli Szkocji, gdzie tego typu kraty wykorzystywane są na tradycyjnych kiltach. Jak widać, sprawdzają się również w innym wydaniu.


Na koniec poszetkowy eksperyment, który akurat z wełną nie ma wiele wspólnego. Dlaczego eksperyment? Bo spostrzegawcze oko dostrzeże, że w brustaszy umieściłem nie jedną poszetkę, a dwie! Postanowiłem sprawdzić jaki efekt da taki zabieg i jestem dość zadowolony z wyników. Najbardziej zdradza różnica faktur, bo jedna poszetka jest jedwabna, a druga bawełniana. Ale skoro cały post jest o wełnie, to wspomnę tylko, że takie poszetki również występują, choć nieco trudniej je znaleźć. Ja mam już swój pierwszy egzemplarz (zobaczcie tutaj), który trafił do mnie dzięki uprzejmości katowickiej Poszetki. W ich ofercie, szczególnie w sezonie jesienno-zimowym, odnajdziecie piękne wełniane modele w fantazyjne wzory.

O wełnie to na dziś wszystko. Tekst w założeniu nie miał być encyklopedyczną wykładnią, a raczej zwróceniem uwagi na materiał często niedoceniany lub pomijany przez mężczyzn. Okazuje się, że wełna towarzyszy nam dużo częściej niż to widać na pierwszy rzut oka i choć daleko jej do popularności bawełny, to zdecydowanie nie brak jej uroku. Szczególnie przy takich temperaturach jak obecne, gdy niezastąpiona flanela potrafi nas uratować przed nielichym przeziębieniem.

Zdjęcia autorstwa Piotra Ciebiady, któremu serdecznie dziękuję za pomoc.

Marynarka: Bytom
Spodnie: Bruuns Bazaar (SH)
Płaszcz: Burberry (SH)
Koszula: James Button
Krawat: Lochcarron (Allegro)
Poszetki: Poszetka.com/Jack&Jones
Buty: H&M
Torba i parasol: bez metki

Zachęcam Was do oceny zestawu w komentarzach. Wiele eksperymentuje z ubiorem (w tym wypadku łącząc gładką wełnę marynarki ze zgrzebnymi spodniami i kamizelką) i chętnie poznam Wasze opinie, czy udało mi się wyjść obronną ręką i tym razem ;)
Meander

6 komentarzy:

  1. Wydaję mi się że marynarka polubiła się z wełnianymi elementami. Wyszedł stonowany a jednocześnie ciekawy zestaw a spodnie świetnie pasują do kamizelki. Dwie poszetki- odważnie i o dziwo nawet lubię to, bo jak widziałem czasem na zdjęciach jak to włosi robią to miałem do tego spory dystans a tu nie krzyczy to ekstrawagancją aż tak. Płaszcz Burberry z lumpeksu? To się nazywa szczęście!
    Daniel

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Obawiałem się trochę niezgrania faktur, ale na zdjęciach tego tak nie widać, a w rzeczywistości nosiło się w ogóle bez problemu. Poszetki to eksperyment, którego od tamtej pory jeszcze nie powtórzyłem. Czekam nieco na rozbudowanie kolekcji, by popróbować łączenia podobnych materiałów w innych kolorach.
      A płaszcz został uratowany przez krawcową, bo miał sporo za krótkie rękawy. To tylko dodatkowy argument, by dobrze się zaprzyjaźnić z lokalnym krawcem, który może pomóc wyciągnąć naszą garderobę o poziom wyżej :)

      Usuń
    2. Właśnie wczoraj to zrobiłem i pierwszy raz zaniosłem dwie marynarki do salonu krawieckiego. Mam nadzieję że będę zadowolony z efektu. Swoją drogą jak krawcowi udało się wydłużyć rękawy? Na zdjęciach widać, że jakby mankiety się zrobiły.

      Usuń
    3. To po prostu zagniecenia materiału, które zostały po wydłużeniu. Krawcowa odwinęła materiał, którego normalnie zawsze jest lekki nadmiar wewnątrz rękawa i dosztukowała podszewkę z nieco innego materiału, by wypełnić powstały brak. Jest to prowizoryczne rozwiązanie, ale przy normalnym użytkowaniu zupełnie tego nie widać, a ja mogę się cieszyć z ładnego przejściowego płaszcza.
      Mam nadzieję, że efekty będą zadowalające! Jeśli nie, zawsze można zmienić krawca ;)

      Usuń
  2. Bardzo ładny zestaw i bardzo ładne zdjęcia.

    OdpowiedzUsuń