wtorek, 26 kwietnia 2016

Felieton #4 - Garderobiana świadomość.


Mam ostatnio co raz więcej przemyśleń dotyczących ubrań.  W pracy spotykam się z różnymi gustami, sylwetkami, czy potrzebami. A im dłużej to wszystko analizuję, tym bardziej utwierdzam się we wniosku, że żyję w trochę hermetycznym świecie. Serfując  po serwisach z inspirującymi zdjęciami, przeglądając dziesiątki, jeśli nie setki artykułów, a wreszcie obcując na co dzień z dobrze ubranymi facetami, odniosłem wrażenie, że tak to wygląda w szerszej skali. Prawda jest jednak zgoła inna. Jaka? Zapraszam do lektury najnowszego felietonu.

Przede wszystkim świadomość. Własnej figury, kolorystyki, a nawet upodobań. Jest chyba niższa niż mi się wydawało. Zresztą sam zaczynam pewne rzeczy dostrzegać dopiero teraz, gdy nabieram co raz więcej doświadczenia. Wcześniej wydawało mi się, że wszystko co kupuję dobrze na mnie leży i wygląda. Teraz z przerażeniem patrzę na niektóre zdjęcia, a szafę oczyściłem o prawie 1/3 (choć pewnie i więcej). Mężczyźni zaczynają zdobywać tę świadomość, ale jest to proces powolny, który jeszcze długo potrwa. W moim przypadku wciąż trwa.


Kilka przykładów, z osobistego doświadczenia. Na początek słynne „za wąskie i za krótkie spodnie”. Abstrahując zupełnie od sporu jaki się toczy wokół rurek i tego, czy są męskie, czy nie, w moim przypadku okazało się, że to po prostu krój nie dla mnie. Nie powinienem nosić szerokich spodni. Mam szczupłe nogi, więc węższe nogawki będą tu lepiej pasować. Okazało się jednak, że nie mogą być również zbyt wąskie! Nie tylko dlatego, że sprawia to wrażenie jakbym miał nogi jak patyki, ale również ze względu na moją anatomię. Kto by pomyślał, że będzie to miało znaczenia przy czymś tak powszednim jak spodnie. Tymczasem okazuje się, że każdy z nas ma nieco inaczej zbudowane nogi i to mocno rzutuje na fasony spodni jakie powinien nosić. W moim wypadku - kolano wypchnięte do przodu i mocno cofnięta łydka (dość duża w odniesieniu do ogólnych proporcji) – taki układ sprawia, że bardzo trudno mi uzyskać niezaburzoną linię nogawki. Kolano łamie ją w połowie, a przy wąskim dole, spodnie zatrzymują się na łydce. Z kolei krój comfort, w którym uniknąłbym opinania materiału, jest dla mnie zdecydowanie za szeroki. Ot paradoks ;) Naprawdę długo zajęło mi zrozumienie własnej sylwetki i odczarowanie „idealnych spodni”. Już wiem, że muszę do pewnego stopnia pogodzić się z wypchniętymi kolanami oraz zaburzoną linią, świadomie eksperymentując teraz z rozmiarami i krojami, aby znaleźć najlepszy dla siebie.

Źródło: pinguimo.com

Przykład numer dwa – szerokie klapy. Zawsze marzyły mi się marynarki z dużymi klapami, tzw. „skrzydłami”. Genialnie wyglądały na zdjęciach, robiąc na mnie ogromne wrażenie za każdym razem. Wiedziałem, że przy mojej szczupłej sylwetce, sprawdzą się również wąskie klapy, ale mimo to chciałem załapać się na  trend lansujący te szerokie. Optyczne poszerzenie barków, dodanie powagi i tego niepowtarzalnego stylu, tego oczekiwałem od szerokich peak lapels. Dopiero ostatnio miałem okazję przymierzyć kilka modeli marynarek o takiej budowie. Okazało się, że to, co dobrze wypada na zdjęciach, nie koniecznie do mnie pasuje. Szerokie klapy w większości przypadków zaburzały moje proporcje - bardzo szerokie barki, za wąska talia. Już się bałem, że wymarzone klapy nie są mi pisane. W końcu znalazłem model, który na mnie pasował, ale z całego tego przymierzania wyciągnąłem kolejną naukę – nie wszystko dobre, co dobrze wygląda na zdjęciach, szczególnie modelowych.

Właśnie ten moment skłonił mnie do głębszego zastanowienia się, jak to jest z tą moją (i nie tylko) sylwetką. Na co mogę sobie pozwolić, a co jest ryzykowne? Czy faktycznie jest tak, jak możemy wyczytać choćby w poradnikach dla kobiet, że pionowe prążki wyszczuplają, a poziome pasy poszerzają? Wniosek nasunął mi się nieco na przekór – nośmy to co nam się podoba. Ale świadomie. 
Bo właśnie ta świadomość, przywołana na początku, jest tutaj najważniejsza. Dzięki niej możemy dobrze dopasować swoje ubrania. Nie tylko zgodnie z gustem, ale również sylwetką, cerą, kolorem włosów, czy wzrostem i wagą. Dopiero wtedy może powstać prawdziwie spójna i harmonijna kompozycja. Oczywiście to trudna sztuka, a wiedza i wyczucie przychodzą z doświadczeniem. Tym bardziej zachęcam do poszukiwania swoich idealnych proporcji.
Z drugiej strony, nie oznacza to jednak, że musimy rezygnować z tych rzeczy, które z różnych względów nie do końca do nas pasują. Po prostu trzeba wtedy włożyć nieco więcej wysiłku w przemyślenie i dopasowanie ubioru tak, by jakoś zbalansować ten ryzykowny element. Nie myśleliście chyba, że zrezygnuję z szerokich klap w marynarkach? ;)


Jeśli dopiero pracujecie nad swoją garderobą i nie jesteście pewni tej świadomości, to nie krępujcie się zadawać pytań w mejlach lub komentarzach. Chętnie pomogę w miarę swoich skromnych możliwości, wiedzy i doświadczenia.

Przy okazji dzisiejszego wpisu, chciałbym Was zaprosić do śledzenia moich mediów społecznościowych. Pojawiają się tam zapowiedzi i przedpremierowe materiały z różnych realizacji, sesji, czy projektów. Na instagramie, snapchacie i facebooku znajdziecie mnie jako „meandryblog”
Meander

6 komentarzy:

  1. Witaj. Skoro jesteś szczupły i masz problem czasem z doborem garderoby to możesz mi w czymś pomoc. Przede wszystkim pytanie: czy ta koszula z drugiego zdjęcia z kamizelką to James Button? A jeśli nie to czy posiadasz jakieś koszule tej marki? Zastanawia mnie po prostu ich fason i dopasowanie i w ogóle pojęcie slim fit, które każda firma może interpretować po swojemu. A z tymi klapami masz racje, młodzi i szczupli nie będą dobrze wyglądać w szerokich krawatach, przerośniętych kołnierzykach czy klapach.
    Pozdrawiam Daniel ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Akurat tak się złożyło, że wszystkie trzy koszule, które mam na sobie na zdjęciach to James Button. Ze względu na długie ręce, wszystkie są na mnie za obszerne (muszę wybierać największy rozmiar (91cm), by rękaw był dobrej długości), ale po taliowaniu bokami leżą zadowalająco. Samo taliowanie zaś to dość prosta przeróbka. Jeśli jednak nie masz bardzo długich rąk, to rozmiar mniejsze (87cm) leżały na mnie już dużo lepiej, są one raczej slimowane, ale nie jest to jakiś extra slim. Generalnie noszę je na co dzień i jestem zadowolony, szczególnie z twillowych i royal oxfordu.

      Usuń
  2. Aha dzięki, no to mi już coś naświetliło. Rozumiesz zapewne, że skoro miałbym wydać 200 zł na koszule i na dodatek nie mierząc jej musze mieć pewność.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewnie, rozumiem. W razie czego zawsze możesz zrobić zwrot lub skorzystać z czatu online, by dopytać o szczegóły wymiarów. Na początek zamów jedną koszule i zobacz jak leży i wygląda. Później, jeśli będzie Ci pasować, polecam multibu - wychodzi sporo taniej ;)

      Usuń
  3. Znam z autopsji to o czym piszesz. Zwykle wydaje mi się, że jestem świadomy swojego ciała, tego w czym mi dobrze, a co lepiej zostawić innym. Mimo wszystko jak patrzę na swoje starsze zdjęcia, często nie wiem gdzie podziać wzrok. A przecież wtedy też z rozwagą wybierałem swoje stylizacje (dzisiaj widać, że tylko mi się tak wydawało : )). A propos pasów - a niech tam poszerzają, ja je uwielbiam! Styl marynarski to jeden z moich ulubionych, o czym zresztą wspominam u siebie na blogu. Przy okazji zapraszam i pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trzeba się pogodzić z "modowym" dojrzewaniem i wyciągać z niego wnioski - im szybciej, tym lepiej ;) Marinistyczny również należy do moich ulubionych, ale ostatnio nie mam gdzie go pokazywać, może przyjdzie na to pora niedługo, w końcu wakacje :D

      Usuń