niedziela, 7 sierpnia 2016

Zestaw #11 - Róż się wściekł!

Kiedy róż się wścieknie to nie ma żartów. Trudno go opanować, szczególnie facetowi. Czasami jednak ta sztuka się udaje, a wtedy możemy uzyskać naprawdę dobry efekt. Dziś zostaniecie świadkami mojej batalii z różowym i zobaczycie jak się sprawuje letni garnitur z lniano-bawełnianej mieszanki. Jeśli właśnie jesteście na etapie kompletowania letniej garderoby, zapraszam do lektury, bo we wpisie jest kilka elementów, które powinny się w niej znaleźć.

Zaczniemy niestandardowo od dodatków. Nie da się ukryć, że to one grają tutaj pierwsze skrzypce. To tylko jedna z wielu zalet granatowego garnituru, pozwala innym elementom zestawu odpowiednio wybrzmieć. A przyznacie chyba, że w tym wypadku miało co wybrzmieć ;)

Krawat to produkcja włoskich mistrzów z nad jeziora Como. Trzeba przyznać, że od razu czuć pod palcami jakość wykonania. Krawat wiąże się perfekcyjnie, zresztą rezultaty widzicie na zdjęciach. Początkowo obawiałem się dominacji tego koloru, ale udało się dobrać odpowiednio tło. Krawat dalej przykuwa uwagę, ale nie odwraca jej od twarzy. Poszetka została dobrana kolorystycznie, by nie wprowadzać więcej zamieszania. Przy okazji dopasowała się fakturą do materiału garniturowego, ponieważ w obu przypadkach mamy do czynienia z lnem.

Garnitur mieliście już okazję zobaczyć we wpisie "Nieformalny garnitur". Ta mieszanka lnu z bawełną 50/50 to jeden z lepszych zakupów w tym roku. Gdyby nie drobne defekty marynarki (krótka i wysoko położony guzik), to byłby numerem jeden. Mimo to, użytkuję go bardzo często, głównie ze względu na uniwersalność. Do granatowego pasuje większość mojej garderoby, a sam garnitur jest podatny na rozkompletowanie. Marynarka świetnie pasuje do białych lub beżowych chinosów, a spodnie dobrze noszą się solo z koszulą, beżową, czy białą marynarką.

Przewiewna tkanina i brak podszewki sprawiają, że marynarkę mogę nosić nawet w temperaturach oscylujących koło 30 stopni! Co prawda zawsze to dodatkowo warstwa i jest nieco gorąco, ale znośnie, a gdy czasami marynarka jest niezbędna, dobrze mieć takie wyjście.

Koszula to kolejny z moich ulubieńców. Od dawna chciałem kupić jakąś w niebieski prążek, więc kiedy w końcu się udało, to wręcz nie chciałem zdejmować jej z grzbietu. Na szczęście częste prania nie wpłynęły na wygląd, czy wytrzymałość materiału, wciąż wygląda dobrze. To twill o podwójnym splocie, z włoskim kołnierzykiem i mankietem na spinkę. To dość nietypowa opcja w tak casualowym modelu, dlatego ja zamiast metalowych spinek, używam granatowych węzełków. Tkanina ze względu na grubość nie jest idealna na gorące dni, ale do 25 stopni, radzi sobie całkiem nieźle.

Na nosie plastikowe a'la wayfarery z H&Mu, a na stopach loafersy z Zary. Jest zatem dosyć budżetowo, ale ja niekoniecznie jestem zwolennikiem bardzo drogich gadżetów. Co prawda buty, to pewien kompromis miedzy jakością, a ceną, ale w przypadku loafersów nie widzę sensu przepłacać. Przy budowaniu garderoby dobrze jest zacząć inwestować od najważniejszych elementów, a te mniej istotne zastępować w miarę możliwości tańszymi substytutami. 



Na facebooku obiecałem Wam radę jak dobierać tak mocne akcesoria do reszty zestawu. Czasem bowiem ubieranie się zaczynam nie od koszuli czy marynarki, ale właśnie od krawata, który mam ochotę założyć danego dnia. W takim wypadku warto zastanowić się jak mocny akcent stanowi dana rzecz i wokół niego budować bazę. Jeśli, tak jak powyżej, postawimy na coś naprawdę rzucającego się w oczy, wtedy pozostałymi elementami powinniśmy zestaw uspokajać. Stąd granatowy garnitur i koszula w, bądź co bądź, prosty wzór. Jeśli macie chwilę czasu, polecam testować zestawienia na żywo, przy okazji potrenujecie wiązanie krawata.

Na dziś to wszystko, mam nadzieję, że zestaw przypadł Wam do gustu tak samo jak mi. Już niedługo kolejne wpisy, tym razem spod znaku felietonowo-poradnikowych. Do następnego!
Meander
Zdjęcia: Piotr Prusik
Garnitur: Mango
Koszula: James Button
Krawat i poszetka: Macaroni Tomato (wypożyczone)
Buty: Zara
Okulary: H&M

4 komentarze:

  1. No nie każdemu to do gustu przypadnie i też nie każdemu najzwyczajniej w świecie pasuje. Ja próbowałem parę razy, ale mam problem z tym, żeby założyć coś różowego :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mówi się, że nie ma kolorów "nie dla Ciebie" - są tylko te prostsze i trudniejsze. Też mi się kiedyś wydawało, że róż jest nie dla mnie. Albo białe spodnie, że to już za dużo. Tymczasem teraz noszę i różowe rzeczy, a białe spodnie bardzo polubiłem, więc często to kwestia prób i wyjścia ze strefy komfortu. Warto chociaż przymierzać i sprawdzać efekt :)

      Usuń
  2. Takie dodatki to ja rozumiem! Jest wyraziście - moim zdaniem róż jak najbardziej na plus, ale wiem, że nie wszyscy są na tyle odważni, chociaż coraz bardziej się to zmienia :) świetnie dobrałeś też okulary, a to niełatwe! Piszę o tym na moim blogu, zapraszam serdecznie :) http://blog.ozonee.pl/jak-dobrac-okulary-przeciwsloneczne-do-twarzy-i-stylu-faceta/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki serdeczne za miłe słowa, cieszę się, że Ci się spodobało :)

      Usuń