czwartek, 3 sierpnia 2017

Moje pierwsze buty GYW

Buty szyte ramowo to prawie jak Święty Graal dla zwolenników klasycznej elegancji. Było zatem prawie pewne, że i ja w końcu zacznę swoją przygodę z tym typem obuwia. Nie spodziewałem się jednak, że stanie się to tak nagle.
Chciałbym Was dziś zaprosić do wpisu o dość prywatnej i luźnej formule - opis wrażeń z użytkowania mojej pierwszej pary butów GYW, czyli szytych metodą goodyear welted.


Wpis powstał przy współpracy z markami Patine.pl oraz Multirenowacja.pl.

Gwoli ścisłości, takie buty powinienem sobie sprawić już dawno, ale mimo to wciąż ociągałem się z tą decyzją. Wciąż wydawało mi się, że są pilniejsze wydatki, a nie byłem do końca przekonany do magii szytych butów. Wiele na ich temat czytałem. A to, że są najwygodniejszym rodzajem obuwia, że to inwestycja na lata, bo jedną parę można odnawiać wielokrotnie czy, że dobra skóra oddycha oraz dopasowuje się do stopy, zapewniając niepowtarzalny komfort i higienę noszenia. Pozostawałem sceptyczny, bo przecież te same marketingowe gadki słyszymy o wełnie wysokoskrętnej - najbardziej ekskluzywna, nie gniecie się, świetnie oddycha. Tymczasem, choć to częściowo prawda, to jednak dalej mamy do czynienia z ubraniem, choćby było z najlepszej wełny świata. Podobne podejście miałem do butów - to tylko przedmiot, który po prostu użytkujemy na co dzień, a wrażenia z noszenia to bardzo subiektywna kwestia. Jak typowy niedowiarek, musiałem sam się przekonać jak to w końcu jest.

Okazja nadarzyła się dość niespodziewanie. Przygotowując się do wyprawy, której zwieńczeniem miała być wizyta na targach Pitti Uomo, postanowiłem zaangażować do współpracy znane mi marki działające na polskim rynku. Jedną z pierwszych, która zgłosiła akces było Patine.pl, czyli polski dystrybutor butów Yanko. W ten sposób stałem się posiadaczem pięknych ciemnobrązowych półbrogsów i pozostało mi tylko przekonać się na własnych stopach jak to jest z tymi goodyear'ami.

Pierwszą kwestią, z którą musiałem się zmierzyć było dobranie rozmiaru. Ci z Was, którzy mają ten etap za sobą, wiedzą jak potrafi być on istotny. Dobrze dopasowane buty odwdzięczą się komfortem i będziemy je nosić z przyjemnością, zaś źle dobrany rozmiar może skutecznie zniechęcić choćby i do najlepszej pary. Yanko są znane z dość smukłych i wąskich kopyt, przynajmniej takie jest to najsłynniejsze, o numerze 915. Stopę mam stosunkową wąską, więc założyłem, że 915stka powinna pasować, ale wahałem się jaki rozmiar wybrać. Obuwie sportowe noszę w rozmiarze około 44, czyli mniej więcej 9,5 w brytyjskiej rozmiarówce, którą stosuje hiszpański producent. Jednakże but ze skóry licowej powinien być dość mocno dopasowany do stopy, jako iż skóra z czasem zmięknie i but nieco się rozbije. Należałoby zatem wybierać rozmiary nieco mniejsze (od pół do półtora rozmiaru) niż w przypadku modeli sportowych.

Rozróżniam dwie szkoły dobierania rozmiaru - kupujemy ciasne i męczymy się przez kilka/kilkanaście pierwszych założeń lub od razu wybieramy wygodne i akceptujemy pojawiające się później luzy. Jako typowy bloger, któremu zależy tylko na wyglądzie, postanowiłem wybrać opcję numer jeden ;)
Mierzyłem wcześniej buty na dość wąskich kopytach i udawało mi się zmieścić w rozmiar 42, więc rozważałem wybranie rozmiaru 8 (jako odpowiadającego), ale postanowiłem nie być masochistą i ostatecznie padło na 8,5, czyli mniej więcej 42 i 2/3. Gdy buty dotarły, okazało się, że są mocno opięte, by nie powiedzieć, ciasne. Przyjąłem to z dobrodziejstwem inwentarza, wychodząc z założenia, że trochę pouciskają, a potem się idealnie dopasują.

O tym jak buty się noszą, napiszę na końcu. Teraz chciałbym przedstawić jeszcze kilka czynności, które miały miejsce przed pierwszym założeniem. Zgodnie z radą mojego kolegi Kacpra (tutaj możecie zajrzeć na jego kanał na Youtube), postanowiłem najpierw buty nakremować w celu odżywienia skóry, a następnie wypastować, by ją zabezpieczyć. Kolor kremu i pasty wybrałem nieco ciemniejszy niż skóra cholewki, by w przyszłości jak najlepiej przykrywał wszelkie defekty powstałe w trakcie użytkowania.

Zatem po otrzymaniu paczki i pierwszej przymiarce, tego samego wieczora, buty zostały wyszczotkowane (by wyczyścić powierzchnię przed nakładaniem kosmetyków), a następnie solidnie nakremowane (choć z ilością nawilżania nie należy też przesadzać). We wszelkich instrukcjach dotyczących pielęgnacji obuwia przeczytacie, że po takim zabiegu, butom należałoby dać kilka godzin odpoczynku. Moja para po prostu spędziła całą dobę na prawidłach i dopiero następnego wieczora zabrałem się za nakładanie pasty i wosku. Schemat podobny jak powyżej, najpierw szczotkowanie, następnie warstwa pasty (na nosek i piętę podwójna, w celu lepszego zabezpieczenia), delikatna polerka i zostawiłem buty na parę chwil by odpoczęły. Cały proces powtórzyłem dwa razy, a na koniec nosek i piętę wykończyłem bezbarwnym woskiem przystosowanym do nadawania wysokiego połysku. Wiecie, zamarzyło mi się lustro na czubkach, ale mam jeszcze za mało wprawy i w tej dziedzinie muszę się jeszcze podszkolić ;)

Następnie buty znowu dostały cały dzień odpoczynku wypełnione prawidłami i dopiero kolejnego dnia, po delikatnym szczotkowaniu i przetarciu nosków, by bardziej błyszczały, znalazły się na stopach. Efekt wart wysiłku, a wiem, że może być jeszcze lepiej, gdy nabiorę wprawy w polerowaniu. Lekko połyskujące brązowe półbrogsy zebrały swoją porcję komplementów już pierwszego dnia. Uważny czytelnik wysnuje jednak jeszcze jeden ważny wniosek z całej tej pisaniny. Okazuje się bowiem, że tego typu buty wymagają od użytkownika sporo wiedzy i obycia już na samym starcie. Począwszy od doboru rozmiaru (w czym może doradzić obsługa sklepu), przez wstępną pielęgnację (nawilżenie skóry przed pierwszym założeniem pozwoli ograniczyć załamania na cholewce), aż po dalszą, rutynową konserwację.

Warto zatem przygotować się nieco teoretycznie przed tą pierwszą parą. Unikniecie dzięki temu wielu pomyłek, które mogłyby zagrozić kondycji Waszych butów. Żeby nieco Wam pomóc w tym teoretycznym dokształcaniu, opracowałem krótki poradnik, który przedstawi Wam najważniejsze środki do pielęgnacji. Nie ma bowiem co kupować od razu całego sklepu, dobrej jakości kosmetyki nie należą do najtańszych, więc najlepiej kupować je systematycznie i powiększać swoją kolekcję w zależności od potrzeb. (Nota: na zdjęciach prawidła pojawiają się dość późno, ale to byłaby jedna z pierwszych rzeczy, których zakup bym rozważył, najlepiej od razu z butami)

Zestaw początkowy: Szczotka, szmatka, krem koloryzujący i pasta na bazie wosku.

Pojawiają się prawidła, ale jak wspomniałem powyżej - od nich bym zaczynał. Do tego jeszcze renowator do skór.

Specjalistyczny olej do zabezpieczania skórzanych podeszw to dobra, choć droga opcja.

Powiększony zestaw szczotek - do polerowania, czyszczenia i trudniej dostępnych miejsc oraz specjalny wosk dla lustrzanego połysku.

Ostatni element to Reno Mat, czyli środek do oczyszczania skóry z warstw poprzednio nałożonych kosmetyków. - do stosowania raz na jakiś czas, by odświeżyć buty przed kolejną pielęgnacją.
Mam nadzieję, że te wskazówki okażą się dla Was przydatne, mi pozwoliły nieco usystematyzować zakupy i zgromadzić tylko te środki, które są mi potrzebne. Spokojnie możecie rozważyć najpierw opcję minimum, a z czasem zbierać kolejne elementy. Ja zaczynałem od kremu koloryzującego, zwykłej szczotki i pasty, co na początek wystarczyło przy butach niższej jakości. Kosmetyki, które widzicie powyżej pochodzą z oferty sklepu Multirenowacja.pl, który również dołączył do mojego projektu. Środki Saphira, których są dystrybutorem, uchodzą za jedne z najlepszych na rynku, ale o ich jakości podyskutujemy jeszcze w kolejnych wpisach.

No dobrze, ale my tu gadu gadu, a ja obiecałem Wam wrażenia z noszenia. Czy buty szyte ramowo faktycznie mają magiczne właściwości? I tak, i nie. To nie tak, że jeśli wydacie na buty kilkaset złotych, to one nagle dopasują się do Waszej fizjonomii i będą idealnie leżeć od pierwszego założenia. Z moją parą jeszcze walczę, ma za sobą dopiero kilka wyjść. Na przymiarce wydawało się w porządku, ciasno, ale bez dyskomfortu. Szybko jednak okazało się, że pozycja "na baczność" i chód to dwa inne światy. Buty cisną w podbiciu i przeszkadzają przy zginaniu stopy (np. gdy chcemy przyklęknąć, czy stanąć na palcach), ale nie jest to bardzo uciążliwe. Wytrzymuję w nich cały dzień w pracy, nawet gdy wieczorem stopy są nieco opuchnięte, a to zaleta dobrej podeszwy. Mimo wszystko, jeszcze trochę potrwa zanim buty zmiękną i złamią się na tyle, bym mógł powiedzieć, że są naprawdę wygodne. Przy mojej budowie stopy, wybranie kopyta 915, to klasyczne coś za coś - piękne, dynamicznie linie, w zamian za początkowy dyskomfort. Mimo wszystko, nie zmieniłbym rozmiaru na inny, przecież dla piękna trzeba trochę pocierpieć ;)


Uf, a miało być krótko! Jedno jest pewne, ta pierwsza para wywołała we mnie wiele emocji, dlatego nie sposób było zmieścić się w króciutkim tekście. Jeśli jeszcze nie mieliście okazji, myślę, że warto spróbować samemu i przekonać się na własnej stopie. Dla mnie to nie tylko ciekawe doświadczenie, ale i wyraźny sygnał, że to nie ostatnia para goodyear'ów w mojej garderobie. Jeśli macie jakieś pytania dotyczące butów, śmiało, piszcie w komentarzach :) Do następnego!
Meander

8 komentarzy:

  1. votum separatum .... wybór butów GYW na nieodpowiednim kopycie jest moim zdaniem błędem kardynalnym i nie wybaczalnym, skóra licowa nie jest, aż tak rozciągliwa, aby była w stanie zniwelować wady źle dobranego kopyta, przyszwa nie będzie się schodzić, buty będą pić , stopa będzie się męczyć. Po to producenci wprowadzili zróżnicowane kopyta, aby klienci z nich korzystali. Ponadto, twierdzenie "Przy mojej budowie stopy, wybranie kopyta 915, to klasyczne coś za coś - piękne, dynamicznie linie, w zamian za początkowy dyskomfort. Mimo wszystko, nie zmieniłbym rozmiaru na inny, przecież dla piękna trzeba trochę pocierpieć ;)" (pomimo przymrużenia oka), może wprowadzić niedoświadczonych klientów, w ślepy zaułek, który będzie kosztowny i nie da nawet grama przyjemności z posiadania butów GYW. Elegancja, w mojej opinii to synergia proporcji i komfortu, brak balansu w tej kwestii, wybór piękna, kosztem wygody, nie pozwala jej zasmakować.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To bardzo słuszny głos w dyskusji i ja się zgadzam. Natomiast nieco opacznie odebrałeś moje słowa, buty sprawiały drobny dyskomfort, ale nie taki by niewygodnie mi się w nich chodziło. Dopasowanie to kwestia mocno subiektywna i najlepiej po prostu poświecić nieco czasu i energii na poszukiwanie odpowiedniego dla siebie rozmiaru i kopyta, tego nic nam nie zastąpi. Ja wciąż szukam optymalnego balansu, ale z dotychczasowego jestem zadowolony, może być ewentualnie jeszcze lepiej.

      Usuń
  2. Dodam swoją opinię w temacie: moimi pierwszymi butami GYW również były Yanko, jednakże wybrałem trzewiki na kopycie 960 (styczeń 2014). Nie pamiętam, czy wtedy dostępne było kopyto 915. Niemniej jednak stosowałem - i do dzisiaj z powodzeniem stosuję zasadę - że buty w tej cenie muszę przymierzyć w sklepie, a jeżeli już nie ma wyboru i trzeba zamówić na odległość to jakakolwiek wada w dopasowaniu powoduje, że je bez wahania odsyłam. Nie wyznaję podejścia "jakoś się to rozejdzie". Najbardziej rozchodzi się zamsz, ale też nie jakoś strasznie. Kiedy widzę na forum BwB zdjęcia oksfordów z "V" na przyszwie większym niż to na klawiaturze i pytaniem `czy się zejdą` to krew mnie zalewa :) Ludzie! Dopasowujcie kopyta do kształtu swoich stóp :) ! Ta zasada się sprawdza i polecam ją wszystkim. Dzięki temu każda moja para to solidny wół roboczy. Nigdy bym nie pozostawił butów, które piłują w podbiciu lub uciskają w palcach. Nigdy też nie przedkładam wyglądu kopyta nad wygodę. Planując wakacje i podróże po Polsce polecam rozeznanie, gdzie można przymierzyć dane marki.
    Pozdrawiam, Wally

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo się cieszę, że pojawił się kolejny cenny głos w dyskusji :) Masz rację, że warto przymierzać, póki się nie znajdzie "swojego kopyta", ale czasem ta możliwość jest utrudniona lub ograniczona. Ja mam w planach przetestować jeszcze inne kopyta tego producenta, by sprawdzić, czy któreś nie będzie leżało jeszcze lepiej.

      Usuń
  3. Ten model prezentuje się fenomenalnie, mimo że sam nie przepadam za tym typem obuwia. Zdecydowanie bardziej preferuję nosić tego typu: https://butymodne.pl/meskie-ax-boxing-c532.p267.html obuwie sportowe...

    OdpowiedzUsuń
  4. Wyglądają na porządne chociaż mnie się takie czubki średnio podobają, jakoś nie jestem za ażurem na butach. Ale jak na męskie buty wizytowe to są całkiem ok. Na https://mybaze.com/pl/buty-wizytowe-meskie też jest sporo propozycji na takie buty jak coś. Myślę, że można sporo wybierać sobie właśnie.

    OdpowiedzUsuń
  5. Sztyblety damskie to eleganckie, ale jednocześnie wygodne obuwie, idealne na wiele okazji. Charakterystyczne dla nich są boczne, elastyczne wstawki, które ułatwiają zakładanie. Sztyblety często wykonane są z wysokiej jakości skóry lub zamszu, co dodaje im trwałości i wyrafinowanego wyglądu. Ich uniwersalny design sprawia, że pasują do różnorodnych strojów, od casualowych jeansów po bardziej formalne spodnie. Sztyblety są wyborem dla kobiet, które szukają połączenia klasyki, wygody i nowoczesnego stylu.

    OdpowiedzUsuń